updejt

Piątek zaczął się nie ciekawie. W sumie zaczął się juz w czwartek o 6 rano i tak zleciało na robocie do południa w piątek. Okazało się że niepotrzebnie zawaliłem kilka ostatnich nocek bo firma do której mam wywieźć robotę ma jakieś problemy i mam zawieźć w poniedziałek . Na dodatek na poczcie zniknęły mi cztery stówy bo przesyłkę za pobraniem klient odebrał, ale pieniadze nie dotarły do mnie. Oczywiście na poczcie nikt nic nie wie oprócz tego że "to niemożliwe .... " , "niech pan jeszcze czeka ... " i najlepsze ' hmmm ,no ale jak ja moge panu pomóc .... ? " - srak kur...a. Wpadłem na pomysł że najwyższy czas utopić swe smutki w %%% , ale jak nie urok to sraczka i chętnych na flaszeczkę brak a jakoś nie przepadam za piciem sam :/ .Postanowiłem resztę dnia spędzić przy błotniku który kupiłem. W ruch poszła szlifierka,młotki, drucianki, fibry, lamelki i co tam pod ręką było.Jako że na blacharstwie znam się tyle co na zabijaniu ( widziałem w telewizji i wiem że coś takiego jest ) do pracy podszedłęm z rezerwą i niewielką wiarą w swoje mozliwości. Za błotnik dałem 130 zł więc nie aż tyle żeby skakac z mostu z powodu zniszczenia .
Najpierw ściągnąłem stary lakier i szpachlę . O mało przy tym sie oguchłem ale ... efekt był pozytywny. Pod lakierem była zdrowiuśka blacha ale spawy mocujące blachy dospawane przez poprzednich właścieli wydawały się 3 razy większe.
Wziąłem się za odcinanie "dodatków".Chciałem zachować oryginalny wygląd i rant błotnika ale ... Tu był mały problem gdyż z zewnętrznej strony wszystko było przykryte grubą otuliną . Od wewnątrz wyglądało o niebo lepiej ale trudniej wycinać . Jakoś poszło i byłem z siebie nawet ociupinkę dumny

. Jedna blacha odcięta

Przy wycinaniu drugiej wpadłem na pomysła jak sobie ułatwic robotę . Pierwszej nie spierd...em więc jeszcze wszystko przede mną. Zastosowałem wszystkim znaną metodę "na przedszkolaka"
W miejscu cięcia od wewnątrz ponadcinałem blachę co kilka cm a później z zewnętrznej strony -"połącz punkty". Znowu mi wyszło

. Jako że ciąłem do 2 mm od oryginalnego rantu trzeba było jakoś dostać się do blachy błotnika i usunąc resztę. Stępiona fibra tak pięknie grzała materiał że spawy w niektórych miejscach zaczęły się delikatnie rozwarstwiać . Wyglądało to tak jak by ktoś przykleił na super kleju super wytrzymałą folię aluminiowa . Za pomocą ostrego śrubokręta , noża do tapet i lamelki udało mi się dostać do blachy błotnika i osiagnąłem swój cel - odzyskałem błotnik

. Tak się podjarałem ( może wina braku snu )że chciałem jeszcze wyklepać i pospawać ale przypomniałem sobie że nie mam spawarki ani odpowiednich młotków więc robotę uznałem za zakończoną . Postępy w robocie i efekt końcowy w porównaniu ze zdjęciem z aukcji poniżej.
ps. w opisie aukcji sprzedający napisał "Oczywiście dla sprytnego blacharza nie będzie problemem obciąć te dodatki " - i kto jest debeściak ?