Obiecałem że opiszę pierwszą podróż Osiołkiem po tym jak go dostałem .
Proszę zobaczyć początek historii w Powitalni .
Parę dni po tym jak go dostałem , dostałem przeniesienie służbowe na Pomorze .
Prosta sprawa , pakujesz się , pakujesz do samochodu i jedziesz .
Co wcale nie było takie oczywiste w tamtych czasach .
Miałem samochód ( ale proszę zauważyć że .............. był to rarytas , na miarę dzisiejszego Osła ) .
Siedzę wieczorem nad dysertacją i słyszę jak ktoś nieudolnie odpala malucha , nie chciało mi się wstać .
Rano okazało się że to był mój kradziony samochód .
Poszedłem na Milicję ( to taki lepszy pierwowzór dzisiejszej Policji ) , stał już rozbity na parkingu .
Jak tu się przeprowadzić bez samochodu ?
Więc wpadłem na pomysł .
Założyłem kosz do R35 , opony , wymieniłem oleje i była gotowa .
Miała za sobą jazdę testową na odcinku 2 km. , nic się nie rozsypało .
Wieczorem miałem trochę wątpliwości a jak coś nawali ?
Nikt nie pokusił się o wytypowanie okresu postoju ?
W końcu stała nieużywana w garażu 30 lat .
Rano włożyłem do kosza silnik , skrzynię , dyfer i resztę rzeczy .
O czymś jednak nie pomyślałem .
Następnego dnia skoro świt , więc koło 8 odpaliłem maszynu , pomachałem Rodzinie i w drogę .
Przed sobą miałem widok bezkresu morza czyli jakieś 500 km.
Ponieważ miałem wątpliwości czy wszystko tą eskapadę wytrzyma to ustawiłem tempomat na 50 km/h i jazda .
Tak w błogim stanie ujechałem 12 km i w następnej miejscowości złapałem gumę w kole kosza !
Wszystko miałem ale dętki żadnej nie zabrałem .
Była sobota rano ( wówczas się pracowało ) i nie wiedziałem co robić .
Już planowałem wypad do garażu po parę dętek ale po rozejrzeniu się okazało się że stoję do zakładem wulkanizacyjnym .
Ubłagałem fachowca by wkleił mi nowy aparat , trwało to z godzinę , razem z montażem .
Chwila zastanowienia a może jednak wrócić po te dętki ?
Pojechałem dalej .
Nie wiem czy ktoś próbował jechać motocyklem czy samochodem 50 km/h dłuższy czas ?
Straszne .
Po drodze zatrzymałem się na parkingu pod Zieloną Górą .
Stał tam już samochód z Austryjacką rejestracją .
Po chwili Austryjak podchodzi , obchodzi motocykl dookoła i kiwa głową , to jeszcze jeździ , to były wspaniałe maszyny . Na sprzedaż , nie !
Pojechałem dalej .
W trakcie było zabawne zdarzenie .
Jechałem cały czas 50 km/h , płaski czy pagórkowaty teren .
Koło Zielonej góry mija mnie zielona dacia , za Zieloną Górą znowu , przed Gorzowem to samo .
Zaczęli się oglądać i machać , potem gdzieś pod Pyrzycami .
A ja cały czas 50 .
Za Pyrzycami zatrzymali mnie i gość pyta , jak to jest , co kawałek Pana mijam a Pan zawsze z przodu ?
Dojechałem do Pyrzyc , zostało 100 km.
Myślę , jak dotychczas nic się nie urwało to " niech mi śmierć w oczy zajrzy , dołożę 5 km/h .
I pojechałem 90 .
To było uczucie po całym dniu 50 .
Dojechałem bez niespodzianek do Kołobrzegu .
Byłem zdziwiony dwoma rzeczami , że dojechałem bez awarii i jechałem 500 km. 10 h , czyli tyle ile samochodem !( po latach tą trasę pokonałem samochodem w 5 h. jednak dzisiaj nikomu tego nie radzę )
Jeździłem tą BMW kilka lat bez awarii , potem zamieniłem a nowy właściciel zniszczył ją w jeden dzień !
Z koszem czy bez max to 100 km/h , zużycia paliwa nie pamiętam ale było wg normy ( jak jechałem tą 50 to jakieś śmieszne a miałem pełny kosz ) .
I nic nie zastąpi pomruku silnika jedno cylindrowca na małych prędkościach .
Tak mruczy tylko Osioł i klekoce Merc diesel
harry_doc